Działania na rzecz innych mogą mieć różne oblicza. A to zrobienie zakupów starszej osobie, a to finansowe wsparcie organizacji dobroczynnej. To chwila rozmowy z kimś samotnym, to dobre słowo skierowane do kogoś, kto wydaje się smutny. Czy jednak naturalne odruchy wsparcia i pomocy są zawsze skuteczne i przynoszą właściwe efekty? Co z naszymi emocjami? A czy my, którzy chętnie udzielamy pomocy, równie chętnie z niej korzystamy?
Mówi się, że pomaganie działa jak prozac. Wyzwala zaangażowanie, daje satysfakcję, powoduje, że czujemy się zaradni. Mamy poczucie sprawstwa, postrzegamy siebie jako osoby efektywne, skuteczne, pomysłowe. Pomaganie podnosi poczucie naszej wartości i naszą samoocenę. Jest swoistym antydepresantem. Badacze wskazują, że pomagając innym – choć formalnie mówimy o bezinteresowności – tak naprawdę pomagamy sobie. Albowiem dając – również otrzymujemy. Niemniej aby pomaganie było skuteczne, a do tego oparte o szacunek do drugiej strony, niezbędnym jest spojrzenie na siebie i swoje emocje. Niezbędna jest autorefleksja i wyjście ze swojej strefy komfortu. Pomaganie, choć szlachetne, wymaga odwagi i wewnętrznej gotowości. Wymaga również wytrwałości.
JAK POMAGAĆ?
Po pierwsze zanim zdecydujemy się na pomoc drugiej osobie warto zrobić mały rachunek sumienia i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy fakt że pomagam wynika z mojej autentycznej chęci wsparcia drugiej osoby, czy z faktu, że… trudno mi znieść jej smutek. Może się bowiem zdarzyć, że gdy przyjrzymy się naszej motywacji, okaże się, iż ruszamy z pomocą tylko dlatego, żeby jak najszybciej uwolnić innych z trudnego położenia i aby ogólny nastrój oraz sytuacja wróciły do „normy”. Może się okazać, że doświadczanie czyjegoś nieszczęścia czy kłopotu jest tak naprawdę dla nas mało wygodne i mało komfortowe. Nie wiemy jak się zachowywać w obliczu czyjegoś smutku czy czyjejś bezradności. No bo jak tu żyć „normalnie”, gdy obok duży problem? Nierzadko doświadczając takich wątpliwości albo ruszamy aktywnie z pomocą, aby zniwelować ten dysonans emocjonalny, albo wręcz przeciwnie – unikamy kontaktu z osobą, która jest w trudnym położeniu. Nie chcemy mierzyć się z czymś, co może popsuć nasz dobrostan emocjonalny i komfort. A zatem… warto na chęć pomocy spojrzeć autorefleksyjnie i dopytać siebie samego o naszą prawdziwą motywację.
Po drugie – pomagając, pamiętajmy o zasobach drugiej osoby. Pomagać warto mądrze i z szacunkiem dla drugiego człowieka. To, że ktoś znalazł się w trudnym położeniu, nie oznacza, że nagle został pozbawiony wszelkich swoich umiejętności, wiedzy czy kompetencji. Kluczowe jest wsparcie, a nie przejęcie odpowiedzialności i zrobienie czegoś za kogoś. Znanym na pewno jest powiedzenie, że należy dać wędkę, a nie rybę. Wraz z takim nastawieniem łączy się kolejna z zasad – pomagaj tak, by inni dostrzegli swoje mocne strony. Motywacja i dobre słowo mogą okazać się dużo silniejsze i dużo bardziej skuteczne, aniżeli wykonanie zadania za kogoś innego. Warto pamiętać, że osoba, która znajduje się w trudnym położeniu może widzieć siebie jako osobę niekompetentną i mało sprawczą. Kiedy przejmiemy za kogoś całą odpowiedzialność wzmocnimy w nim przeświadczenie o bezradności i niskiej wartości. Mądre pomaganie polega na przerwaniu takiego myślenia, a nie na dodatkowym utwierdzaniu odbiorcy w takich odczuciach.
Wreszcie warto zadbać o balans pomiędzy pomaganiem, a poświęcaniem się. I to nie tylko na poziomie naszego nastawienia, ale również w warstwie werbalnej. Jeśli w momencie, gdy ktoś nas prosi o pomoc (bądź sami wychodzimy z jej propozycją) okrasimy to słowami: „no dobrze, tylko najpierw muszę… ojej… no w sumie mógłbym, tylko to mi trochę komplikuje…”, to pozostawiamy osobę potrzebującą w przekonaniu, że robimy coś z przymusu, na siłę, wbrew sobie. Zamiast wspierać i podnosić na duchu obniżamy drugiemu poczucie własnej wartości.
JAK PROSIĆ I PRZYJMOWAĆ POMOC?
O ile odruch udzielenia pomocy przeważnie przychodzi nam naturalnie, o tyle proszenie o pomoc jest dla nas trudniejsze i wywołuje emocje, których nie chcielibyśmy odczuwać. Wydaje się nam, że prosząc o pomoc jesteśmy niezaradni, niekompetentni, że powinniśmy sobie poradzić sami, a nie obarczać innych naszymi kłopotami. Postawa takiej „Zosi-samosi”, która nie chce i nie potrafi prosić o pomoc, ale chętnie rozdaje wsparcie innym jest piękna i szlachetna, niemniej… zaburza równowagę społeczną. Dawanie i branie to dwie papużki-nierozłączki. Ażeby wśród nas istniał ład społeczny potrzebujemy zarówno udzielać pomocy, jak i ją przyjmować. Oferować pomoc i o nią prosić. Płynność finansową gwarantuje zarabianie pieniędzy i ich wydawanie, podaż winna współgrać z popytem, a po każdym wdechu następuje wydech. W wielu obszarach życia niezbędna jest równowaga.
A zatem co zrobić, ażeby proszenie o pomoc było skuteczne i gwarantowało nam wewnętrzny spokój?
Po pierwsze – prosząc o pomoc znów warto przyjrzeć się swoim emocjom i zminimalizować pojawiający się w naszej głowie egoizm. Skoro dawanie (pomaganie innym) przynosi nam satysfakcję, radość, poczucie bycia potrzebnym i skutecznym, to… pozwólmy innym również doświadczyć takiego stanu. Zamiast wmawiać sobie, że proszenie i przyjmowanie pomocy to oznaka naszej słabości i bezradności warto przekierować myśli, że dzięki temu, iż ktoś udzieli nam wsparcia dajemy mu możliwość doświadczenia dobrych emocji. Po drugie – prosząc prośmy konkretnie i bez przepraszania. Co to oznacza? Że warto skierować prośbę jednoznacznie. Zaznaczyć czego dokładnie potrzebujemy, jakiego wsparcia, w jakim wymiarze, czego ma dotyczyć. Ponadto warto wyzbyć się – pojawiającego się nierzadko w naszych prośbach – przepraszania. Mówienie „nie prosiłbym cię o to, gdybym naprawdę nie musiał… wiem, że robię ci problem, no ale jestem zmuszony…” zabiera drugiemu człowiekowi całą radość z faktu, że może zrobić coś bezinteresownie. Wreszcie kiedy ktoś udzielił nam wsparcia i pomocy warto wrócić i opowiedzieć o tym, jak sprawy się potoczyły. Informacja, że czyjeś zaangażowanie, czyjś pomysł, czyjeś techniczne bądź merytoryczne wsparcie przyniosło efekty będzie najmilszą „zapłatą” i najlepszą metodą odwdzięczenia się danej osobie. Zwykłe słowa „wiesz, dzięki temu, że wówczas pomogłeś mi w tej sprawie, mogłem… udało mi się… zakończyło się pomyślnie…”. Tak mało, a tak wiele.
Agnieszka Antonowicz