Te słowa – pewnie dobrze nam znane – śpiewał niegdyś nieżyjący już Wojciech Młynarski. Przed nami maj – zwany miesiącem Maryjnym, a więc miesiącem Matki Bożej. Ale jest to też miesiąc, w którym świętujemy Dzień Matki. W zdecydowanej większości krajów na świecie obchodzony jest on właśnie w maju. Najczęściej w jego drugą niedzielę, w niektórych krajach w pierwszą albo w ostatnią. W Polsce życzenia mamom składamy 26 maja.
DLACZEGO MAMA JEST WAŻNA?
Od samego początku życia dziecka, a więc od momentu jego poczęcia, rodzi się więź pomiędzy nim i mamą. To właśnie ona jest pierwszą osobą, której głos dziecko słyszy. Słyszy bicie jej serca, doświadcza jej emocji, stanów, nastrojów. Po narodzinach niewiele się w tej kwestii zmienia. Dziecko instynktownie rozpoznaje matkę poprzez jej głos i zapach. Maluch potrafi ją wyodrębnić spośród innych osób – właśnie mamę rozpoznaje najlepiej i najlepiej widzi. Dąży do bliskości fizycznej, gdyż wówczas nadal słyszy bicie jej serca – to go uspokaja i daje poczucie bezpieczeństwa. Naturalnym jest, że to właśnie mama zaspokaja pierwsze potrzeby dziecka – zarówno te fizjologiczne, jak i emocjonalne. Ale to również matka jako pierwsza pomaga odkrywać świat i wprowadza podstawowe zasady, reguły, wyznacza granice postępowania. Wszystko to w naturalny sposób wzmacnia rozwój, ale i poczucie bezpieczeństwa u dziecka.
ROZSTANIA I POWROTY
Pomimo iż matka – mniej więcej do 4-5 roku życia dziecka – jest dla niego całym światem, to już w okolicach 2-3 roku życia dziecka pojawia się u niego naturalny rozwojowo okres buntu, który tak naprawdę jest okresem budowania swojej odrębności. Po tym czasie – jeśli mama potrafiła uszanować proces separacji malucha i dała mu przestrzeń do samodzielności – autorytet mamy wraca. Ten „powrót” do mamy jest tak silny, że zarówno córki, jak i synowie przyjmują postawę „zapatrzenia” w rodzicielkę. Dziewczynki naśladują to, co ona robi, chcą być takie, jak mama. Chłopcy na pewien czas stają się „synkami mamusi” – do tego stopnia, że chcą się z nią ożenić. Ten stan trwa około dwóch-trzech lat i wówczas dziecko ponownie „porzuca” matkę, a swoje emocje i zapatrzenie kieruje w stronę ojca. Wiele mam zadaje sobie wówczas pytanie co wówczas zrobić? Jak się zachować? Odpowiedź jest jedna – w pełni zaakceptować i uszanować wybór córki i syna. Pozwolić dziecku ponownie „odejść”, by mogło ono budować więź z tatą. Zdarza się, że matki mają trudność, by poradzić sobie z tym etapem rozwojowym dziecka i zaczynają rywalizować z ojcem o jego uwagę. Przykładowo podważają autorytet taty albo stają się względem dziecka bardziej surowe i wymagające. Tak, jakby chciały „odegrać” się za tę zmianę uczuciowego wektora. Jako mamy musimy zrozumieć, że chłodniejsze nastawienie dziecka do nas nie oznacza braku miłości, ale jest naturalnym etapem rozwoju naszej pociechy.
W kolejnych latach – zwłaszcza wtedy, gdy dziecko idzie do szkoły – w sposób naturalny pojawiają się inne osoby dla niego znaczące. Nasza pociecha zaczyna po raz kolejny budować swoją niezależność i de facto odrywa się od maminej spódnicy. Ponownie dziecko wkracza w fazę buntu i – co ciekawe – ten bunt najsilniejszy jest właśnie względem mamy. Dlaczego? Bo to z nią dziecko jest najbardziej związane i od niej najbardziej zależne. Tym samym to od niej musi się najbardziej „uwolnić”, aby poczuć swoją siłę i niezależność. Dla matek jest to trudny emocjonalnie moment. Zaczynają bowiem doświadczać tego, że nie są już kluczowymi postaciami dla swoich dzieci. Że inne osoby (nauczyciele, rówieśnicy) stają się równie, a czasami nawet bardziej atrakcyjne. Zdarzają się mamy, które obrażają się na dziecko za to, że ono już nie potrzebuje ich wszechstronnej opieki. Czym to okazują? Na przykład poprzez udowadnianie, że wiedzą lepiej i że bez nich dziecko sobie nie poradzi. Przykładowo, kiedy wydarzy się coś trudnego w życiu pociechy – zamiast je wspierać i pokazywać możliwe rozwiązania sytuacji – uruchamiają postawę „a nie mówiłam?”. Tym samym pokazują dziecku, że ono bez wszechobecnej opieki matki sobie nie poradzi i tylko będzie zbierać kolejne guzy. Albo ponownie – mama staje się bardziej surowa, bardziej wymagająca, kontrolująca, zasadnicza. Tak, jakby chciała autorytarnie zarządzać emocjami dziecka. Nie otrzymuje od niego zainteresowania, więc skupia na sobie uwagę poprzez dyrektywną postawę i stawianie wymagań.
LUSTRO
Im bardziej dziecko dorasta i wkracza w okres dojrzewania, tym bardziej staje się niezależne i samodzielne. Co nie zmienia faktu, że relacja z matką jest jedną z kluczowych, jaką buduje przez całe swoje życie. Co wówczas? Jak wtedy budować relację z dzieckiem? Tutaj psychologowie mówią, że mama powinna stać się dla dziecka lustrem. Lustrem, w którym widzi ono swoją wartość, swój potencjał, swoje możliwości. Matka jest osobą, która dba przede wszystkim o rozwój emocjonalny dziecka. Uczy je budowania relacji z innymi ludźmi i rozwija zdolność funkcjonowania w grupie społecznej. Rola taty to przeważnie rozwój praktycznych kompetencji tudzież wzmacnianie w dziecku niezależności – ale o tym w kolejnym artykule. Wróćmy zatem do bycia lustrem… Pozwól zatem – Mamo – aby dziecko widziało u Ciebie zachwyt, ciekawość i realne zainteresowanie jego działaniami, wyborami i pomysłami. Tak, jak doceniamy i zachwycamy się pierwszymi samodzielnymi krokami naszego szkraba, tak samo zachwyćmy się tym, że ma własne zdanie, że próbuje kształtować swoją własną opinię. Albo tym, że okazuje szacunek innym czy nawiązuje różne relacje z rówieśnikami. Tak, jak samodzielne jedzenie łyżeczką, tak i funkcjonowanie w społeczeństwie jest umiejętnością, którą musimy w sobie wykształcić. I rolą matki jest doceniać ten rozwój. Co ważne – w tym wszystkim nadal mama pozostaje mamą, a nie koleżanką. A to oznacza, że stawia granice, mówi o tym, co jest dobre a co nie.
Bycie lustrem to nie bycie odbiciem dziecka. I na pewno nie dążenie do tego, być dziecko było Twoim odbiciem. Nawet jeśli dziecko jest do Ciebie bardzo podobne – nie jest Tobą. Ma swój temperament, indywidualny sposób bycia, sposób postrzegania i reagowania. Niestety nierzadko mamy próbują, by córki były ich kopią, zaś syn traktował je jak jedyny, możliwy w życiu ideał kobiety. Tymczasem córka nie jest kontynuacją matki. Nie może zatem spełniać jej oczekiwań i potrzeb. Nie ma jej doświadczenia i jej osobowości. Z kolei syn musi umieć radzić sobie w dorosłym życiu z inną kobiecością, niż jego matki. Musi umieć wybierać postawy i cechy, które będzie cenił w swojej przyszłej żonie.
MAMA JEST DOBRA NA WSZYSTKO?
Częściowo tak. Dziecko ma w sobie swego rodzaju pewność, że mama ma moc zrobienia wszystkiego – od jajecznicy na głodny brzuszek po sklejenie złamanego serca. Ma przeświadczenie, że mama wytrzyma i poradzi sobie ze wszystkim, co ono zrobi. Że jest swego rodzaju herosem. I dlatego właśnie, kiedy się kłóci albo sprzeciwia to najbardziej mamie. Bo ufa, że ona nie tylko mu na to pozwoli, ale również wytrzyma jego niezależność i odrębność. Jego pierwsze odejścia i bunty – jak wspomniałam wyżej – również są od mamy. Dziecko wie, że może sobie na to pozwolić, bo mama będzie trwała i niezmienna w swojej postawie i uczuciach względem niego. I tym samym – kiedy dziecko poczuje, że sobie nie radzi, mama będzie tam, gdzie trzeba.
Agnieszka Antonowicz
psycholog